Architekci czerwonego terroru
Czterech ojców NKWD jest odpowiedzialnych za śmierć milionów niewinnych ludzi
Fot. Picsel

Architekci czerwonego terroru

Związek Radziecki chciał uchodzić za państwo wielu narodowości szczęśliwie koegzystujących pod wspólną, czerwoną flagą. Paradoksalnie to właśnie ludzie pochodzenia innego niż rosyjskie spowodowali, iż owa czerwień stała się synonimem przelanej w katowniach krwi. Czterech z nich stworzyło machinę terroru, a nad wszystkim czuwał ten piąty – Józef Stalin.

Młody mężczyzna wysiada na dworcu w Sztokholmie. Nawet nie przypuszcza, że tego kwietniowego dnia 1906 roku spotka człowieka, który odmieni jego życie – i dzieje świata. Wciąż nie ma do końca sprecyzowanych poglądów. Przechodził od żarliwej wiary w Boga do ateizmu, od polskiego patrioty do internacjonała. Z natury jest romantykiem, pisuje wiersze i lubi grywać utwory Chopina. W Warszawie czeka na niego wielka miłość, którą zasypuje gorącymi listami – Sabina Feinstein. Do ślubu jednak nigdy nie dojdzie, a jej siostra Michalina popełni samobójstwo z powodu fatalnego zauroczenia tym pociągającym młodzieńcem. Feliks Dzierżyński jedno wie na pewno: nienawidzi carskiej władzy, która regularnie skazuje go na kary więzienia i zsyłki (skąd zresztą brawurowo ucieka). To pcha go do zemsty, której kulminacją będzie czerwony terror lat 20. ubiegłego wieku. 

W Sztokholmie, na Zjeździe Zjedno­czeniowym Socjal­demokratycznej Partii Robotniczej Rosji, Polak spotyka Włodzimierza Lenina. Od tego dnia 1906 roku ich drogi będą się przecinać, aż do momentu, gdy kilkanaście lat później rewolucja zwycięży, a Dzierżyński zostanie wyznaczony do stworzenia Nadzwyczajnej Komisji ds. Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem. To przewodząc temu urzędowi, znanemu lepiej pod budzącą grozę nazwą Czeka, nasz rodak zyska przydomek Krwawy Feliks. 

 

Człowiek w biało-niebieskim mundurze

Jest rok 1919, gdy 28-letni Gienrich Grigorjewicz Jagoda, z pochodzenia Żyd, wstępuje do tajnej policji. To człowiek bezkompromisowy i gotowy na wszystko – idealny kandydat na czekistę. Sprawnie pnie się po szczeblach kariery, także dzięki poparciu Józefa Stalina. We wrześniu 1923 roku jest już drugim zastępcą Dzierżyńskiego. Czeka przekształca się wkrótce w GPU, a po utworzeniu ZSRR – w OGPU, lecz to ciągle ta sama okrutna organizacja, choć z rozszerzonymi kompetencjami. Krwawy Feliks umiera w 1926 roku, a schedę po nim przejmuje Wiaczesław Mienżyński. 

Jest bardzo inteligentny, ale zarazem schorowany i niezdolny do pracy w terenie. Oficjalnie utrzymuje stanowisko, jednak w rzeczywistości to Jagoda staje się najważniejszą osobą w służbach specjalnych. W końcu otruje przełożonego. Jako człowiek nadzorujący tajne laboratorium chemiczne opracowujące toksyny będzie miał ułatwione zadanie.

Do pewnego momentu stara się być niezależny w poglądach. U schyłku lat 20. sprzeciwia się nawet forsowanej przez Stalina kolektywizacji wsi, ale – aby nie złamać sobie kariery – szybko zmienia zdanie. W 1934 roku OGPU podporządkowano Ludowemu Komisariatowi Spraw Wewnętrznych ZSRR, znanemu jako NKWD. Gienrich Jagoda zostaje postawiony na jego czele. Stalin już wcześniej poznał talenty organizatorskie oraz bezwzględność podwładnego, kierującego na początku lat 30. budową Kanału Białomorsko-Bałtyckiego (przedsięwzięcie to pochłonęło życie tysięcy więźniów). Nieprzejednany w działaniu, sumiennie realizuje również plan przymusowej kolektywizacji w rolnictwie, co kończy się śmiercią milionów ludzi. Jagoda okazuje się także doskonałym ­architektem systemu łagrów, który w krótkim czasie rozrasta się do kilkuset (w szczytowym okresie do paru tysięcy) obozów pracy rozrzuconych po całym terytorium państwa.

Ale najważniejsze zadanie staje przed nim w 1934 roku. To zakrojona na szeroką skalę czystka mająca usunąć prawdziwych i domniemanych przeciwników dyktatora. Stalin jest zachwycony tym, jak Hitler pozbył się rywali z SA w ramach nocy długich noży. W ZSRR podobna rozprawa z wewnętrzną opozycją odbywa się pod pozorami walki z kontrrewolucją. Zaczyna się od zabójstwa Siergieja Kirowa, cieszącego się w kręgach partyjnych dużą popularnością. Zamachowca, działającego zresztą na polecenie szefa NKWD, schwytano i stracono, lecz „winnych” jest więcej – wśród nich m.in. starzy bolszewicy, tacy jak Lew Kamieniew i Grigorij Zinowiew. Jagoda nie ma skrupułów w łapaniu i więzieniu partyjnych kolegów – w latach 1934–1935 zostaje aresztowanych ok. 250 tysięcy ludzi. Współpracując z prokuratorem generalnym Andriejem Wyszyńskim (Polakiem z pochodzenia), aranżuje pokazowe procesy. W 1935 roku otrzymuje stopień służbowy generalnego komisarza bezpieczeństwa publicznego, będący odpowiednikiem marszałka Związku Radzieckiego, i z tej okazji projektuje sobie piękny, biało-niebieski mundur szamerowany złotem. Nie wie, że to początek jego końca…

Stalin przestaje być zadowolony ze swego pupila. Podobno ma zastrzeżenia co do zbyt małego rozmachu czystek, krytykuje też opieszałość Jagody w kwestii preparowania fałszywych dowodów dotyczących powiązań Kamieniewa oraz Zinowiewa z carską ochraną. Wystarczy jeden tele­gram od dyktatora i z ludowego komisarza spraw wewnętrznych Gienrich Grigorjewicz staje się niewiele znaczącym komisarzem łączności. Czekista – jak mawiał Stalin – ma tylko dwie drogi: albo awans, albo pod ścianę. W marcu 1937 roku Jagodę oskarżono o przemyt diamentów, korupcję oraz pracę dla niemieckiego wywiadu, a także otrucie Mienżyńskiego i pisarza Maksyma Gorkiego. W pokazowym procesie zapada wyrok: degradacja, pozbawienie majątku i odznaczeń oraz śmierć. Podobno w trakcie rozprawy skazaniec błaga znajdującego się na sali Stalina o litość – bez rezultatu. Zostaje rozstrzelany 15 marca 1938 roku, a wkrótce ten sam los spotyka jego żonę, rodziców i siostrę. Na tronie szefa NKWD zasiada już wtedy Krwawy Karzeł.

 

Krawiec terroru

Nikołaj Jeżow, syn rosyjskiego policjanta i Litwinki, wstydzi się swojego pochodzenia. Wcześnie zaczyna pracować: początkowo zgodnie z wolą ojca, jako krawiec, jednak niedługo potem przekwalifikowuje się na ślusarza. Mieszka w Petersburgu, gdzie wiąże się z ruchem socjalistycznym. Bierze udział w I wojnie światowej, a po odniesieniu ran trafia do fabryki zbrojeniowej. Tam w 1917 roku zastaje go rewolucja.

Mimo braku formalnego wykształcenia cechuje go prawdziwy głód wiedzy na temat ideologii marksistowsko‑­leninowskiej. Później udaje mu się ukończyć przyspieszone studia w tym zakresie. Jest już wtedy aktywnym działaczem partyjnym, któremu przydziela się różne mniej istotne zadania w odleglejszych regionach Związku Radzieckiego. Dzięki pozytywnym opiniom na temat jego organizacyjnej zaradności pnie się jednak w górę aż do momentu, gdy zastępuje samego Gienricha Jagodę na stanowisku ludowego komisarza spraw wewnętrznych ZSRR.

Terror za rządów Jeżowa jeszcze przybiera na sile. Jest on posłusznym wykonawcą woli Stalina. Bezwzględnością w niedługim czasie zasługuje sobie na przydomek Krwawego Karła (mierzy zaledwie 153 cm). Wydany przez niego w 1937 roku rozkaz numer 00447 nakazuje masową likwidację elementów antyradzieckich – a uznanym za takowy może zostać właściwie każdy. W ciągu roku zapada zaocznie ponad 700 tysięcy wyroków śmierci. Rozpoczyna się też rozprawa z kadrą dowódczą Armii Czerwonej. Rozstrzeliwuje się generałów, wysokich rangą oficerów, a nawet podoficerów – ofiarą czystki pada m.in. marszałek Michaił Tuchaczewski. Represje dotykają także mniejszości narodowych zamieszkujących ZSRR, w tym naszych rodaków. W ramach tzw. operacji polskiej życie traci przeszło 110 tysięcy ludzi, kolejnych 100 tysięcy trafia do łagrów.

Wydawać by się mogło, iż wódz ma pełne zaufanie do szefa NKWD, lecz Jeżowa nagle przesunięto na mało istotne stanowisko ludowego komisarza żeglugi śród­lądowej, rządy w służbach specjalnych przejmuje zaś Gruzin, Ławrientij Beria. Jeszcze na początku 1938 roku Jeżow planował aresztowanie Berii, ale ten, w porę ostrzeżony, udał się na rozmowę bezpośrednio do Stalina i zdołał przekonać rodaka do swojej osoby. Krwawy Karzeł doskonale wie, że ostrze terroru, którego używał z takim rozmachem, obraca się teraz przeciwko niemu. Popada w skrajny alkoholizm i otępienie. Aresztowany 10 kwietnia 1939 roku, zostaje oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec i sabotaż, a także… homoseksualizm. 

Przed sądem przyznaje się tylko do tego ostatniego. Do samego końca przekonuje o swoim oddaniu i twierdzi, iż umrze z imieniem Stalina na ustach. Czwartego lutego 1940 roku, zaledwie dwa dni po procesie, egzekucję wykonuje przyszły szef KGB, Iwan Sierow – choć jak twierdzą niektóre źródła, za spust pociągnął ulubiony kat przywódcy, Wasilij Błochin. 

Pośmiertnie Jeżow zyskuje jeszcze jeden przydomek, znikający komisarz, gdyż zostaje wyretuszowany ze wszystkich zdjęć, na których widniał w towarzystwie wodza. Czerwony terror nieco słabnie. Ale nie na długo.

 

Mężczyzna o dwóch obliczach

Opancerzona limuzyna przemierza powoli nocne ulice Moskwy. Zatrzymuje się przy atrakcyjnych kobietach, które otrzymują propozycję nie do odrzucenia: seks albo łagier. Po gwałcie do ich domów doręczane są bukiety kwiatów. To fragment legendy Berii, na który do dziś nie ma bezsprzecznych dowodów. Nawet jeśli jest w tym sporo przesady, następca Jeżowa miał na sumieniu mnóstwo innych, jeszcze gorszych czynów…

To Sergo Ordżonikidze, jeden z najbliższych przyjaciół dyktatora, poleca mu Ławrientija Berię, a ten wkrótce udowadnia swoje talenty, biorąc udział w tłumieniu powstania gruzińskiego w sierpniu 1924 roku – wówczas jest już od niespełna czterech lat członkiem Czeka. W uznaniu zasług zostaje najpierw szefem tajnego politycznego wydziału OGPU, następnie I sekretarzem Komitetu Centralnego Gruzińskiej Partii Komunistycznej.

Jest wyjątkowo inteligentny i wie, jak podejść wodza. Na jego polecenie powstaje książka Historia bolszewickich organizacji na Zakaukaziu, w której Stalina opisuje się jako niekwestionowanego bohatera. Beria sygnuje ją swoim nazwiskiem, a faktycznego autora opracowania każe zamordować.

Druga wojna światowa daje szefowi NKWD ogromne pole do popisu. Jesienią 1939 roku, po zajęciu wschodnich obszarów Polski na mocy traktatu Ribbentrop–Mołotow, rozpoczyna akcję masowej deportacji ludności. Szybko też decyduje o wyłączaniu z transportów przedstawicieli naszych służb mundurowych, których internuje w obozach w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. W marcu 1940 roku przedstawia Stalinowi wniosek o ich rozstrzelanie. Do zamordowania tysięcy oficerów i urzędników państwowych deleguje 125 enkawudzistów, którzy za sprawne wykonanie zadania otrzymują nagrody z okazji rocznicy rewolucji październikowej.

Dwóch Gruzinów nie ma litości również dla swoich rodaków. Słowa Stalina, iż trzeba dużo odwagi, aby być tchórzem w Armii Czerwonej, idealnie oddają beznadziejną sytuację żołnierzy sowieckich na froncie. Za wojskiem podążają bowiem specjalne brygady NKWD, które strzelają do każdego, kto ośmiela się cofnąć. Podobno w wyniku tej okrutnej akcji „motywacyjnej” ginie nawet milion ludzi.

Po wojnie Beria obejmuje kierownictwo nad radzieckim programem broni jądrowej, z czego wywiązuje się wzorowo, korzystając z pracy naukowców, tysięcy więźniów wydobywających uran oraz dobrze zorganizowanej siatki szpiegowskiej. Piastuje już wówczas stanowisko wice­premiera, jest także marszałkiem ZSRR.

Po śmierci Stalina, za którą być może jest osobiście odpowiedzialny, Beria nie popada w żałobę. Wręcz przeciwnie: jako jeden z niewielu publicznie wyraża zadowolenie, a nawet otwarcie krytykuje wodza. Ogłasza amnestię, wypuszczając ogromną liczbę więźniów, i szokuje poglądami: opowiada się za liberalizacją systemu, porozumieniem z Zachodem czy zjednoczeniem Niemiec. Jednak nie docenia swoich rywali w walce o władzę. Zmiany, jakich chce dokonać, są dla jego partyjnych towarzyszy nie do zaakceptowania. Spisek zawiązują Nikita Chruszczow, Gieorgij Malenkow i Wiaczesław Mołotow. Oskarżają Berię o działanie na rzecz obcego wywiadu oraz próbę obalenia ustroju komunistycznego. W obawie przed reakcją wiernych mu ludzi proces przebiega bardzo szybko. Relacje co do wykonania wyroku na komisarzu są sprzeczne. Według tej najbardziej prawdopodobnej zostaje zastrzelony 23 grudnia 1953 roku. Ostatni krwawy kat okresu terroru kończy życie podobnie jak jego dwóch poprzedników. Po raz kolejny potwierdza się porzekadło o rewolucji pożerającej własne dzieci.

 

Odwilż

Po śmierci Berii służby specjalne tracą swoje mordercze oblicze. KGB, które ostatecznie zastępuje NKWD, bardziej nastawione jest na sprawny wywiad i kontrwywiad niż terror. Nigdy też na jego czele nie staną już takie bestie, jak Jagoda, Jeżow i Beria – którzy za zabicie milionów ludzi zapłacili najwyższą cenę...

Tekst ukazał się w magazynie Świat Wiedzy Historia nr 3/2020
Więcej na swiatwiedzy.pl

Czytaj również