Jak walczą ekoterroryści?
Zamachy ekoterrorystyczne zdarzają się także w Polsce
Fot. Nadleśnictwo Szklarska Poręba

Jak walczą ekoterroryści?

Aktywiści walczący o dobro przyrody nie  ograniczają się do ulicznych demonstracji.  W imię obrony środowiska sabotują pracę  laboratoriów, niszczą instalacje i wysadzają  budynki. Również w Polsce…

W lutym 2020 roku w Sądzie Rejonowym w Bielsku-Białej ruszył proces Mateusza H., 29-letniego studenta oskarżonego o wysadzenie wznoszonego w tym mieście apartamentowca. Motywowany troską o środowisko naturalne zamach spowodował straty rzędu 1,2 mln zł. Prokuratura postawiła mężczyźnie 20 zarzutów, m.in. usiłowania zniszczenia dwóch kolejnych konstrukcji oraz spalenia koparki. Grozi mu do 10 lat więzienia.

 

Zamachy w obronie przyrody

To finał słynnej sprawy z lipca 2018 roku. Wtedy to polskie media obiegła wiadomość o wysadzeniu w powietrze bloku budowanego w Bielsku-Białej – okazało się, że eksplozja była zaplanowana. Za detonację butli gazowych miała odpowiadać tajemnicza Brygada Wschód. Dopiero pół roku później zatrzymano jej rzekomego rzecznika, Mateusza H., który ukrywał się pod pseudonimem Pocahontas. Mężczyzna – student kilku uczelni, odbywający praktyki w Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej – przypuszczalnie prowadził podwójne życie. Za dnia uczęszczał na wykłady z prawa, a po godzinach miał konstruować bomby i wysyłać listy z pogróżkami do dewelopera „niszczącego przyrodę” na Sarnim Stoku – zadrzewionym terenie miasta. Przebywający w areszcie podejrzany nie przyznaje się do winy. Na sali sądowej pojawił się w koszulce z napisem „Stop pomówieniom”. Twierdził, iż został „wrobiony”, bo przed laty był aktywnym ekologiem. Prokuratura zapewnia jednak, że dysponuje niezbitymi dowodami jego winy.

Wszystko wskazuje na to, że historia Mateusza H. może być kolejnym aktem w dziejach polskiego eko­tażu – czyli sabotażu motywowanego pobudkami ekologicznymi. Przykładów nie brakuje. Leśniczowie regularnie informują o niszczeniu ambon myśliwskich. Doszło do tego np. w Biało­wieży, Rogalinie czy Bobrownikach. Na celowniku ekologicznych aktywistów znajdują się też fermy zwierząt. W czerwcu 2019 roku nieznani sprawcy wypuścili dwa tysiące norek z hodowli w ­kujawsko-pomorskim. Dwa miesiące wcześniej w nadleśnictwie Szklarska Poręba spalone zostały maszyny wykorzystywane do ścinania drzew (na zdj. powyżej). Na miejscu znaleziono przybitą do pnia tekturę z informacją: „Za niszczenie lasu, starych ścieżek i dróg. Wycofajcie się”, podpisaną przez enigmatyczną organizację Zielony Front. Wcześniej wybito szyby w ciągniku zrywkowym jednego z usługo­dawców. W rozmowie ze Światem Wiedzy Historia ekoaktywiści oraz działacze ruchów antyłowieckich odcięli się zarówno od Mateusza H., jak i zdewastowania maszyn oraz wszelkich aktów ekotażu. Kto w takim razie za nie odpowiada?

 

Lekcje terroryzmu

Wiosną 2018 roku stołeczni eko­anarchiści zorganizowali warsztaty z sabotowania polowań oraz spotkanie pt. Działanie bezpośrednie a przemoc. Co można usprawiedliwić na drodze do wyzwolenia? Zajęcia poprowadził kolektyw Unoffensive Animal, zajmujący się administrowaniem strony internetowej i fanpage’a nagłaśniających akcje uwalniania zwierząt – głównie z laboratoriów testujących kosmetyki oraz ferm przemysłowych. Jednym z członków kolektywu był Brytyjczyk ukrywający się pod pseudonimem Sondra. Wypytywał on uczestników o ich opinie na temat zamalowania witryny sklepu mięsnego Marlow Butcher w hrabstwie Kent oraz hipotetycznego zniszczenia magazynu modowego firmy ­Louis ­Vuitton, słynącej z luksusowej galanterii skórzanej. Tłumaczył, że podobne czyny są bardzo skuteczne, ponieważ wymuszają na korporacjach opłacanie ewentualnych napraw i zakup droższych ubezpieczeń.

Unoffensive Animal zaprosił też na wykład o Animal Liberation Front (ALF), czyli radykalnej grupie działającej na rzecz ochrony praw zwierząt. „Organizacja ta od samego początku miała charakter »podziemnej«, ponieważ w dążeniu do swoich celów zdecydowała się na stosowanie środków i metod niezgodnych z prawem między­narodowym. Miały one na celu wyrządzenie dużych strat materialnych przedsiębiorstwom eksploatującym zwierzęta, po to, by ich działalność okazała się finansowo nieopłacalna. Akcje powinny być na tyle silne, aby firmy wykorzystujące zwierzęta, czuły się zagrożone i nie mogły optymalnie funkcjonować” – pisze dr Mariusz Ciszek z Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. ALF realizował więc to, o czym opowiadał Sondra: sabotaż polowań, blokady kopalni, podpalenia itd.

Członkowie Unoffensive Animal podróżują po świecie, promując operacje ratowania kapibar, napadów na fermy futrzarskie, niszczenia ambon myśliwskich, demolowania sklepów mięsnych i podkładania ognia pod fabryki. Pieniądze na te wyprawy pozyskują z datków od fanów, a także ze sprzedaży odzieży własnej marki. Spotykają się z przedstawicielami bratnich ugrupowań okupujących tereny przygotowane pod inwestycje czy wybierających się na wojnę do Syrii – gdzie Internacjonalistyczna Komuna Rożawy wznieciła ekorewolucję. Wprowadziła ona jakoby w bombardowanym Kurdystanie racjonalizację gospodarki odpadami. Założyła także akademię budującą świadomość ekologiczną oraz zainicjowała akcję zalesiania rezerwatu Hayaka nieopodal ­jeziora Sefan. Brzmiałoby to jak utopia, gdyby nie drobny zgrzyt: komuna ma również swój zbrojny odłam walczący z Turcją, a także męczenników poległych w starciach z tzw. Państwem Islamskim.

Po debacie o przemocy stołeczni ekoanarchiści zaprosili na kolejne warsztaty – z organizatorem międzynarodowej kampanii Stop Huntingdon Animal Cruelty, zabiegającej o zamknięcie największego na świecie laboratorium przeprowadzającego testy na zwierzętach. Aktywiści z tej grupy – przedstawiający się jako osoby prowadzące działalność informacyjną – odpowiadają za zastraszanie i nękanie pracowników naukowych, podpalenia oraz zamachy bombowe. FBI uznało ją za organizację ­terrorystyczną.

 

Zielona rebelia

Dlaczego polscy ekoaktywiści zaczynają się radykalizować? Czy to tylko efekt kontrowersyjnych decyzji naszego rządu dotyczących m.in. wyrębu Puszczy Białowieskiej oraz wspierania państwowej energetyki opartej na węglu? Ich postulaty – redukcja globalnego ocieplenia, walka ze smogiem i zaśmiecaniem środowiska – są jak najbardziej słuszne i bazują na analizach naukowych. Badacze z Uniwersytetu Stanforda oraz Narodowego Uniwersytetu Auto­nomicznego w Meksyku prześledzili trendy populacji tysięcy ssaków, ptaków, płazów oraz gadów i ogłosili, że trwa szóste masowe wymieranie gatunków. Świat pożegnał się już np. z pumą wschodnią oraz nosorożcem sumatrzańskim. Członkowie Międzynarodowego Panelu nt. Zmian Klimatycznych potwierdzają, iż wzrost temperatur powoduje susze, erozję gleb, pożary, a także topnienie wiecznej zmarzliny. 

Nic więc dziwnego, że niektórzy postanowili wypowiedzieć wojnę globalnemu ociepleniu. Aktorzy, celebryci oraz miliarderzy, tacy jak Leonardo DiCaprio czy Jeff Bezos, wpłacają miliony dolarów na likwidację skutków katastrof eko­logicznych. 

Nastoletnia Szwedka, Greta Thunberg, zainicjowała strajk klimatyczny. Oświadczyła, iż nieunikniona eko­zagłada pozbawiła ją przyszłości. W ramach protestu rzuciła szkołę. Za jej przykładem poszło wiele osób. Coraz popularniejszy staje się ruch ­Extinction Rebellion (XR) walczący z efektem cieplarnianym oraz wymieraniem gatunków. Jego aktywiści wtargnęli do siedziby europarlamentu, blokowali londyńskie metro czy całe dzielnice Berlina. W ubiegłym roku wzniecili ekopowstanie w brytyjskiej stolicy. Ponad 1000 ludzi postanowiło wtedy dać się aresztować w ramach kampanii obywatelskiego nieposłuszeństwa, polegającej na wezwaniu rządu do redukcji emisji dwutlenku węgla do zera do 2025 roku oraz do zmiany systemu sprawowania władzy na panele obywatelskie. Szybko znaleźli naśladowców, których nie brakuje również w Polsce. 

Tworzymy ruch inkluzywny, działający na zasadzie oddolnych komórek skrzykujących się ad hoc. Postulujemy mówienie prawdy, działanie natychmiastowe, ponad polityką. Chodzi o sprawiedliwy udział społeczeństwa w podejmowaniu decyzji – wyjaśnia w rozmowie ze Światem Wiedzy Historia Błażej Miernikiewicz z XR. 

 

Ekozamachowcy

Kto zatem niszczy ambony i uwalnia norki? Garstka sfrustrowanych szaleńców? Część ekspertów podejrzewa, że w Polsce z opóźnieniem przebiegają procesy takie jak na Zachodzie – gdzie organizacje ekologiczne zaczęły się radykalizować pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Pionierem ekoterroru w Stanach Zjednoczonych był bez wątpienia Ted Kaczynski, genialny matematyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkley, który porzucił karierę naukową i zamieszkał w chatce w lesie. Początkowo chciał być samowystarczalny, ale szybko przekonał się, iż nie jest w stanie uciec od cywilizacji. Przebywając w odosobnieniu, miał czas na snucie szalonych fantazji o destrukcji zindustrializowanego świata. Kaczynski przez 20 lat wysyłał listy-bomby do różnych instytucji. Zabił trzy osoby i ranił 29. Twierdził, że w ten sposób walczy z postępem technicznym. Choć prowadzono w jego sprawie najdłuższe i chyba najdroższe śledztwo w historii FBI, długo pozostawał nieuchwytny. Wpadł, gdy napisany przez niego manifest Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość opublikowały dzienniki „The New York Times” oraz „The Washington Post”. Brat Teda, David, rozpoznał go po stylu pisania i wydał służbom...

Jednym z impulsów do radykalizacji stała się dla amerykańskich ekologów decyzja U.S. Forest Service o objęciu ochroną przed wyrębem i budową dróg tylko ¼ obszarów bezdrożnych. Dla wielu miłośników przyrody było to potwierdzenie tezy, iż tradycyjne sposoby walki o zachowanie dzikiej natury są mało skuteczne. Uznali, że powinni sięgnąć po bardziej zdecydowane metody. Przeszli od happeningów do usuwania znaków ze szlaków narciarskich, uszkadzania ciężkiego sprzętu, niszczenia dróg... Wciąż są zresztą aktywni. W USA w latach 2003–2008 ekoterroryści spowodowali szkody o wartości 200 milionów dolarów. W efekcie FBI uznało ich za jedno z największych zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa. 

Nie ma wątpliwości, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Na swych witrynach internetowych publikują szokujące pogróżki, np. o zatruwaniu napojów wytworzonych przez firmy testujące produkty na zwierzętach. Można mieć tylko nadzieję, że nigdy nie uda im się zrealizować tych szalonych planów.

Tekst ukazał się w magazynie Świat Wiedzy Historia nr 3/2020
Więcej na swiatwiedzy.pl

Czytaj również